Już za chwilę święta. Taki magiczny czas. Wreszcie spotkamy się z rodziną. Przyjedzie ciocia z Ameryki, wujek z Londynu. Będzie tak miło i radośnie. Będą prezenty. Będziemy wszyscy razem. Ale zanim zasiądziemy do wigilijnego stołu to musimy wszystko gruntownie wysprzątać. Lubicie porządki? Ja tak średnio za nimi przepadam, żyję w uporządkowanym chaosie z bogatą fauną i florą.
Święta są super. Wiecie rodzina, prezenty, wolne od pracy, jedzenie – tona jedzenia: serniczki, makowce, tona pierogów, barszcz, krokiety i cała reszta tych pysznych rzeczy. Będą kolędy z radia, dzieleni się opłatkiem, wspólne biesiadowanie. Taki sielankowy klimat. No, ale na święta to wszystko musi błyszczeć i pachnieć czystością. Tylko co tu zrobić z tym starym psem, który za cholerę nie wpisuje się w radość Bożego Narodzenia, albo z tym kocim szkielecikiem, który jak na złość od pół roku nie chce sam umrzeć?!
Przerzucanie odpowiedzialności
Otóż zaradna gospodyni w szale przygotowań, gdzieś między pieczeniem pierników a lepieniem pierogów, wpada na genialny pomysł udoskonalenia świątecznych porządków. Eutanazja Burka, Azorka i Mruczka, bo śmierdzi starością, popuszcza i w ogóle jakiś taki jest nie wyjściowy. Genialne! No po prostu bomba! Myślicie, że przesadzam? Że wyolbrzymiam? Otóż bardzo bym chciała. Lekarze weterynarii z całej Polski co roku próbują nagłośnić temat około świątecznych eutanazji na życzenie.
Wielu właścicieli zwierząt postanawia na nasze barki przerzucić odpowiedzialność za swojego zwierzaka. Miesiącami zwlekają z wizytą, aż w końcu przychodzi grudzień i zbliża się termin wizyty wnuków z zagranicy. No i wiecie, nie godzi się, żeby dzieci oglądały stare zwierzęta, co to śmierdzą i są żywym – ledwo – dowodem zaniedbań. To logiczne przecież jest. Czego oczy nie widzą, tego sercu nie żal. A dzieci trzeba trzymać w izolacji od chorych, starych. W końcu świat jest pełen różowych, pierdzących tęczą jednorożców.
„Weźże go Pani uśpij, bo stary jest”. I tak sobie patrzysz na psa, co to jeszcze błysk w oku ma, siły ma – sam, w swoim tempie wmaszerował do gabinetu, merda ogonem, a on patrzy na ciebie. I tak sobie stoicie.
Doskonale zdaję sobie sprawę, że wśród weterynaryjnej braci znajdzie się nie jeden, co to taką usługę bez wskazania wykona i nawet powieka mu nie drgnie – grunt, żeby się pieniądz zgadzał. Ale głęboko wierzę w to, że nas, przeprowadzających gruntowne badanie kliniczne (z badaniami dodatkowymi!) przed wykonaniem ewentualnej eutanazji jest więcej. I tych którzy myślą (albo i nawet głośno mówią) „sam się pan uśpij” też jest cała rzesza.
Nie przerzucajcie na nas odpowiedzialności za wasze zaniedbania, grzechy, okrucieństwo i wyimaginowany brak czasu dla swojego zwierzęcia. Nikt Wam nie kazał mieć zwierząt. Posiadanie psa czy kota nie jest obowiązkiem, powinno być przywilejem.
I na Boga, w którego wierzycie, skoro święta tak hucznie obchodzicie drodzy Polacy, przestańcie szukać „najtańszego kata w mieście”. Grudzień to taki miesiąc, w którym telefony dzwonią bez przerwy i ciągle pojawiają się te same pytania: a ile kosztuje uśpienie starego psa/kota? A co potem ze zwłokami? A ile to kosztuje? A czemu tak drogo? A to pani go nie uśpi?! Serca pani nie ma.
Może i tak być, że nie mam ani serca ani Boga w sercu – co nawet jest logiczne, skoro nie mam serca. Ale mam sumienie i bez wskazań nie zabijam zwierząt. O tym, czym jest eutanazja pisałam tutaj – jakbyśmy jej nie nazwali to zabicie kogoś za pomocą środków farmakologicznych.
Wskazania do eutanazji
Wskazania do uśmiercenia zwierząt towarzyszących człowiekowi są w zasadzie trzy:
- regulacja populacji zwierząt bezdomnych – usypianie ślepych miotów;
- bezpieczeństwo ludzi i innych zwierząt – o ile nie jest możliwe inne rozwiązanie problemu takie jak np. znalezienie innego domu, szkolenie i tym podobne – tutaj mowa o zwierzętach agresywnych, które stanowią bezpośrednie zagrożenie dla ludzi.
- zwierzęta przewlekle chore – „konieczności bezzwłocznego uśmiercenia” – rozumie się przez to obiektywny stan rzeczy stwierdzony, w miarę możliwości, przez lekarza weterynarii, polegający na tym, że zwierzę może dalej żyć jedynie cierpiąc i znosząc ból, a moralnym obowiązkiem człowieka staje się skrócenie cierpień zwierzęcia.
Przy czym zarówno podpunkt drugi jak i trzeci muszą być udokumentowane. Nikt o zdrowych zmysłach nie uśpi psa, który w stresującym otoczeniu – gabinet – nie wykazuje zachowań agresywnych ani objawów chorobowych. Wiecie, ja sobie mogę mówić, że wyglądam jak tegoroczna Ms Olympia Bikini, a czy tak jest w rzeczywistości to inna kwestia.
W ogóle Ustawa o Ochronie Zwierząt to kopalnia wiedzy. Spójrzcie tylko:
„rażącym zaniedbaniu” – rozumie się przez to drastyczne odstępstwo od określonych w ustawie norm postępowania ze zwierzęciem, a w szczególności w zakresie utrzymywania zwierzęcia w stanie zagłodzenia, brudu, nieleczonej choroby, w niewłaściwym pomieszczeniu i nadmiernej ciasnocie; 12) „szczególnym okrucieństwie” – rozumie się przez to przedsiębranie przez sprawcę działań charakteryzujących się drastycznością form i metod, a zwłaszcza działanie w sposób wyszukany lub powolny, obliczony z premedytacją na zwiększenie rozmiaru cierpień i czasu ich trwania;
Czy to się przypadkiem nie wpisuje w „świąteczne porządki”?!
Podsumowanie
Osobiście uważam, że należy piętnować osoby, które wpadają na pomysł takich świątecznych porządków. A już w szczególności należy piętnować tych przebrzydłych szantażystów, którzy mówią „jak Pani go nie uśpi, to sam załatwię sprawę młotkiem/siekierą/nożem”. Dobrze Wam radzę drodzy wariaci od brania spraw w swoje ręce do mnie z taką prośbą okraszoną groźbą i szantażem nie przychodźcie, bo się zaprzyjaźnimy z lokalnym komisariatem. Wprawdzie daleko mi do doktora Kirsteina, który po męsku sprawę załatwił, ale mimo małego wzrostu, potężnie wkurwić się potrafię. A nic nie nakręca mnie tak jak głupota wymieszana z okrucieństwem wobec zwierząt.