Tak się złożyło, że żaden z przedstawionych na zdjęciach pacjentów nie był moim pacjentem. Jednak jako lekarz szpitalny, bo za takiego się uważałam, zajmowałam się nimi najlepiej jak mogłam. Było to odpowiedzialne zadanie, bo każdy pacjent po zoperowaniu patologicznego przecieku naczyniowego wymagał stałego nadzoru lekarskiego. Ze względu na upośledzoną funkcję wątroby, powrót do świadomości i pełnego wybudzenia trwał zdecydowanie dłużej niż u zwierząt z prawidłowo działającą wątrobą. U takiego pacjenta kluczowe było kontrolowanie temperatury oraz glikemii. Sprawiało mi to sporo frajdy, bo w każdego takiego pacjenta wpychałam jedzenie tak szybko jak tylko było to możliwe. Wiecie, masa jest najważniejsza! Zresztą ja jestem zwolennikiem dietoterapii i wprowadzenia jedzenia tak szybko, jak to tylko jest możliwe, szczególnie u pacjentów młodych i geriatrycznych. Jedzenie i prawidłowe funkcjonowanie układu pokarmowego jest kluczowe dla zdrowia.
Czym jest zespolenie wrotno-oboczne?
Najprościej rzecz ujmując to nieprawidłowe połączenie żyły wrotnej, która zaopatruje wątrobę w substancje odżywcze, z krążeniem układowym. W normalnych warunkach substancje wchłaniane w przewodzie pokarmowym (żołądku i jelitach) trafiają do wątroby, gdzie podlegają dalszym przemianom metabolicznym. W przypadku nieprawidłowej budowy układu naczyniowego tej okolicy krew z naczyń wrotnych trafia do żyły głównej doogonowej lub żyły nieparzystej. Czyli wszystkie produkty rozkładu substancji odżywczych zamiast do wątroby trafiają w każde inne miejsce – szczególne znaczenie w rozwoju najbardziej charakterystycznego objawów ZWO ma amoniak, który przekracza barierę krew-mózg. W wyniku wzrostu stężenia amoniaku (i innych substancji takich jak np. merkaptany czy endogenne benzodiazepiny) we krwi dochodzi do rozwoju encefalopatii wątrobowej, która manifestuje się szeregiem objawów neurologicznych.
Portosystemic shunt to naprawdę obszerny temat, o którym można pisać artykuły naukowe, rozprawy doktorskie, podręczniki akademickie, a i tak pewnie nie wyczerpie się tematu do końca, dlatego ja szary człowieczek nie będę dalej rozszerzać tego wątku. Dość powiedzieć, że choroba ma charakter zarówno wrodzony jak i nabyty, występuje u psów i kotów, występuje podział na zespolenie wrotno-oboczne zewnątrzwątrobowe i wewnątrzwątrobowe, występuje również predylekcja rasowa. Ba, istnieje również zjawisko nazwane hipoplazją żyły wrotnej (HMD, hepatic microvascular dysplasia), które niektórzy klasyfikują jako formę zespolenia wewnątrzwątrobowego a inni jako osobną jednostkę. Łatwizna, co?
Smutny szczeniak
Większość zwierząt z wrodzonym shuntem jest zdecydowanie mniejsza od swoich rówieśników i… smutniejsza. Wiecie, ja jestem tym dogtorem, który dostaje kociokwiku na widok szczeniaczka w poczekalni i pędzi do każdego małego pyrtka, żeby tarzać się z nim po podłodze. Profesjonalizmu nie ma w tym za grosz, ale jeśli pacjent jest zadowolony i przy okazji ja też, to w nosie mam bycie nadętym doktorkiem. Smutny, nieobecny retriever wprawił mnie w osłupienie. Toller nie reagujący na zaczepki? Dziwne. Dziwne było też to, że był taki mały i zawieszony jakby w innym wymiarze. Poruszał się asekuracyjnie – dotykając bokiem ściany, kierunek marszu zmieniał dopiero wtedy, gdy dotknął czegoś nosem lub wibrysami – ewidentnie nie widział. Swoje podejrzenia miałam, które zresztą potwierdziła koleżanka, przyjmująca tego pacjenta – lekarz kierujący na konsultację neurologiczną też takie podejrzenie wysnuł. Badanie ultrasonograficzne jamy brzusznej postawiło przysłowiową wisienkę na torcie. Mądre głowy – nie ja – przygotowały plan działania dla młodego retrievera – dieta, suplementacja, które stanowiły przygotowanie do zabiegu chirurgicznego. A co się działo w dniu operacji? W końcu toller przywitał mnie w poczekalni tak jak każdy szczeniak powinien witać człowieka – szałem ciała. Medycyna jest niesamowita. Kawał dobrej roboty zrobił ultrasonografista i internista w jednym, neurolog oraz zespół chirurgów. Naprawdę zaszczytem dla mnie było móc uczyć się od takich „wymiataczy”.
Kot wpadający na przedmioty z źrenicami jak szpilki
Z Perełką historia ciągnęła się dłużej. Kotka została zdiagnozowana wstępnie w Krakowie, do Gliwic przybyła na dalszą diagnostykę i leczenie. Mam niestety dziury w pamięci i nie opiszę dokładnie walki o tego kota, ale to był jeden z cięższych przypadków jakie widziałam. Wszyscy bardzo martwiliśmy się o tego kitku, bo stan po operacji był ciężki. Długo walczyliśmy z objawami encefalopatii wątrobowej. Przez dłuższą chwilę z kotką nie było żadnego kontaktu, walczyliśmy z obrzękiem mózgu. Wiele godzin spędziła w inkubatorze, była dokarmiana przy użyciu sondy dożołądkowej – koty to zwierzęta, które nie robią długich przerw między posiłkami, a dzień, w którym zjadła samodzielnie był jednym z tych dni, dla których warto być lekarzem weterynarii. Kotka długo dochodziła do siebie, ja wisiałam na telefonie z właścicielką, którą z tego miejsca serdecznie pozdrawiam. Finalnie wszystko się udało, a to tylko dlatego, że Perełka to twardy kot i stworzenie z kosmosu. Nie bez znaczenia miało tu zaangażowanie zarówno właścicieli jak i całego personelu (wisieliśmy na telefonach, siedzieliśmy w książkach, stawaliśmy na rzęsach) oraz zaufanie właścicieli. W swoich magicznych folderach mam całą masę filmików, dokumentujących postęp leczenia – od asekuracyjnego chodzenia przy ścianie do filmików z domu, gdzie biegała za laserem. To jedna z tych historii, która kończy się happy endem.
Objawy
To jedna z tych chorób, która jest kameleonem. Objawów jest wiele, niespecyficznych, ale razem, choć w różnych konfiguracjach, tworzą jedną całość. Możemy wyróżnić objawy z układu pokarmowego, układu nerwowego i układu moczowego. Najbardziej charakterystyczne są oczywiście objawy związane z rozwojem encefalopatii wątrobowej czyli objawy neurologiczne oraz „niedowzrost”, obniżenie aktywności, smutek, drżenia mięśni. Wachlarz objawów neurologicznych jest szeroki: brak koordynacji ruchowej, napieranie na przeszkody, ruchy przymusowe, zaburzenia widzenia w tym ślepota, napady padaczkowe i pseudopadaczkowe i tak dalej i tak dalej. Zdarzają się również nawracające zapalenia pęcherza moczowego na tle kamicy (różnego rodzaju, nie tylko w związku z formowaniem się kryształów moczanu amonu!) czy też formowanie kamieni moczanowych w różnych odcinkach układu wydalniczego.
Diagnostyka
Diagnostyka jest trudna i nie jest trudna. Wiecie, wszystko, albo prawie wszystko zostało już powiedziane o tej chorobie. Wydawać by się więc mogło, że nie powinno być problemów z postawieniem diagnozy i rozpoczęciem leczenia. W zespoleniu wrotno-obocznym najczęściej obserwuje się wzrost parametrów wątrobowych (co wiąże się z uszkodzeniem hepatocytów), często obniżony poziom kreatyniny (bo zwierzęta z ZWO bardzo często mają niską masę mięśniową). I na tym w zasadzie kończą się łatwe i przyjemne rzeczy, potem już tylko pot, łzy i zastanawianie się „co tu się kurcze dzieje”. We krwi możemy mieć hiperbilirubinemię, hipo lub hipernatemię (koty lubią być hiper), hipo lub hiperchloremię, zasadowicę oddechową, leukocytozę, anemię związaną z niedoborem żelaza (ale co ciekawe, chodzi nie o niedobór żelaza, a o jego metabolizm w wątrobie), zwiększone stężenie amoniaku (ale może być w normie!) oraz zwiększone stężenie kwasów żółciowych w teście stymulacji kwasów żółciowych.
Wywiad, badanie kliniczne oraz badania laboratoryjne warto (ba, trzeba!) w przypadku podejrzenia zespolenia wrotno-obocznego uzupełnić o obrazowanie. Zdarza się tak, że badanie ultrasonograficzne jamy brzuszne w rękach doświadczonego ultrasonografisty nie daje nam 100% odpowiedzi, wtedy warto swoje przypuszczenia potwierdzić w badaniu tomografii komputerowej z podaniem dożylnym środka cieniującego.
Podsumowanie
Do rozpoznania zespolenia wrotno-obocznego potrzeba moim zdaniem zaangażowanego właściciela i lekarza detektywa. Takiego wiecie Sherlocka Holmesa ze stetoskopem. To nie jest choroba, która występuje szczególnie często, to nie jest choroba, którą się szybko diagnozuje i szybko i skutecznie leczy. Leczy się ją owszem z sukcesami, ale zdarza się konieczność reoperacji ze względu na wytworzenie się nowej anastomozy naczyniowej. ZWO to wyzwanie dla całego zespołu lekarzy i techników.