Ten tekst przedstawia moje (i tylko moje) spojrzenie na temat nieprawidłowego chowu i hodowli zwierząt towarzyszących. Poniżej moja nieco rozwleczona i emocjonalna definicja słowa „pseudohodowla”.
Obserwuję z boku wysyp młodziutkich szczeniaków w okolicznych parkach. Zapytać by można czy jest w tym cokolwiek złego? Czy coś złego może być w małych puchatych szczeniaczkach? W małych puchatych szczeniaczkach nie ma nic złego i nigdy nic złego w nie było, także w czasach przed covid-19. Ale! U mnie zawsze musi być ale. Czy nie zauważyliście, że nagle przybyło szczeniaczków na ulicach? Niby nic dziwnego, bo mamy taką porę roku a nie inną. Obawiam się tylko, że część zakupów słodkiego, małego pieska podyktowana jest czystym egoizmem: „mam psa, muszę z nim wychodzić, izolacja społeczna mnie nie dotyczy”. Mam tylko nadzieję, że wszystkie zakupione i zaadoptowane zwierzęta nie skończą po pandemii tak jak te zakupione w okresie świątecznym.
Dla mnie oczywistym jest, że decyzja o posiadaniu zwierzęcia musi być przemyślana i nieimpulsywna, trzeba przygotować się na wiele wyrzeczeń. Mam nadzieję, że nowi właściciele puszystych, mięciutkich szczeniaków i innych zwierzęcych dzieciaków są tego świadomi.
Pseudohodowla a co to? Jak rozpoznać pseudohodowlę?
Większość z Was wyobraża sobie pseudohodowlę jako chlew obsrany gównem. Wulgarnie? Owszem. Dobitnie i obrazowo. I słusznie. Bo to jeden z rodzajów pseudohodowli. Dla mnie osobiście pierwszym kryterium, które hodowla musi spełnić, żebym nazwała ją pseudohodowlą jest brak udokumentowanego pochodzenia zwierzęcia i brak zrzeszenia się w międzynarodowej organizacji w przypadku psów i kotów. W 2012 roku pojawiła się nowelizacja ustawy o ochronie zwierząt, która, jak się okazało w praktyce, pozwala na legalną sprzedaż zwierząt nierasowych, z miejsc, które śmiało można nazwać pseudohodowlami. Zaraz pewnie poderwie się wielkie ajwaj, bo jak to mogę hodowców ze związku Burka i Azorka nazywać pseuduchami? Mogę i będę. Jeśli osobom z takich stowarzyszeń przeszkadza nazywanie ich pseuduchami to zawsze mogą zamknąć aktualną hodowlę i otworzyć taką pod szyldem ZKwP czy w Felis Polonia. Skoro są odpowiedzialnymi hodowcami zwierząt rasowych, dbającymi o standard rasy, dbającymi o swoje psy to co zmieni to, że będą działać w wielkiej międzynarodowej federacji (FCI)? Odpowiem za Was. Nic. FCI, a tym samym ZKwP stawiają przed hodowcami wymagania, lokalne stowarzyszenia wymagań nie mają. Analogicznie jest w przypadku federacji kocich. Międzynarodowe federacje stawiają przed hodowcami wymagania, które z założenia mają dbać o dobrostan poszczególnych zwierząt oraz o utrwalanie pożądanych cech danej rasy. Czy tak jest w stowarzyszeniach, które powstały po 2012 roku? Śmiem wątpić. Oczywiście i wśród zrzeszonych w FCI czy w FIFe znajdą się czarne owce, jak wszędzie. Kupując zwierzę należy w mojej opinii zrobić taki sam research jak w przypadku zakupu sprzętu AGD i RTV – należy przygotować się merytorycznie.
Czym dla mnie jest pseudohodowla?
1. BRAK UDOKUMENTOWANEGO POCHODZENIA
Zwierzę rasowe musi mieć udokumentowane pochodzenie. Zapis w rodowodzie przy którymkolwiek z przodków „nieznany” lub puste pole jest odpowiedzią samą w sobie – to nie jest zwierzę rasowe. Babcią czy pradziadkiem mógł być jakikolwiek pies. Nawet taki Burek spod sklepu. Żeby była jasność, uwielbiam nierasowe Burki. Ale jeśli mowa o zwierzętach rasowych to tutaj nie możemy iść na żadne ustępstwa. Yorkshire terier to ma być yorkshire terier a nie prawie yorkshire terier. Szczególnie, że aktualnie psy bez udokumentowanego pochodzenia potrafią kosztować dokładnie tyle lub nawet więcej, co zwierzęta z metrykami.
2. BRÓD, SMRÓD I UBÓSTWO – BRAK DBAŁOŚCI O DOBROSTAN ZWIERZĄT
Tego raczej nikt kto, chce opchnąć zwierzę nie pokaże, ale są sygnały, których nie sposób przeoczyć. Są kwestie, na które powinniście zwrócić uwagę. Pierwszą rzeczą jaka powinna Was zaniepokoić to to, że nie możecie umówić się na spotkanie przed zakupem szczeniaka. Normalni, rozsądni hodowcy nie unikają tego, bo dzięki takim spotkaniom mogą dopasować szczenię do nabywcy, albo zadecydować, że nie nadajecie się na właściciela psa z ich hodowli. Hodowcy powinno zależeć na tym, żeby sprzedać swojego psa w jak najlepsze ręce. A żeby to zrobić, trzeba najpierw nabywcę poznać.
Druga sprawa to dokonywanie transakcji poza hodowlą – na parkingach, przystankach, przy centrach handlowych, gdziekolwiek byleby nie w domu. Dlaczego nie w domu? Co się dzieje w tym domu, że nie możecie tego zobaczyć? Czy zwierzęta są odpowiednio zadbane? A może całe dnie spędzają w kojcach, w których nikt nie sprząta? Może nigdy nie opuszczają klatek? Może nigdy nie wychodzą na spacer? Dlaczego sprzedaż ma się odbyć szybko? Przecież to nie tylko wymiana towaru i gotówki. Dlaczego nie możecie zobaczyć matki zwierząt i tego jaki ma stosunek do ludzi i swoich właścicieli? Dlaczego nie możecie spędzić chwili czasu wśród szczeniaków, żeby zobaczyć jak zachowują się w stadzie i w stosunku do obcych ludzi? Tutaj można zadać wiele pytań i można też na nie odpowiedzieć w różny sposób. Chciałabym tylko, żebyście zapamiętali, że kupowanie psa na parkingu jest nawet nie tyle głupie, co nielegalne.
3. STAN ZDROWIA
Niedopuszczalna jest dla mnie sprzedaż zwierząt rasowych bez książeczki zdrowia. Jako lekarz weterynarii zwierzę bez książeczki zdrowia lub z lukami w książeczce zdrowia traktuję jako zwierzę, które nie przeszło profilaktyki, które nigdy nie spotkało lekarza weterynarii. Nie interesuje mnie, co mówił hodowca. Nie ma dokumentu potwierdzającego jego słowa – nie ma dowodu, że cokolwiek zostało zrobione. Wpisy w książeczce bez pieczątki i podpisu lekarza weterynarii również traktuję jak bujdę na resorach i całą profilaktykę zaczynam od nowa. Zwierzę w wieku 8-12 tygodni powinno zostać min. raz zaszczepione – zdarza się, że zwierzęta w chwili odbioru mają za sobą już dwa szczepienia, nie jest to błędem, wszystko zależy od tego, w którym tygodniu podano pierwszą dawkę i w jakim wieku odbieracie zwierzę. Jedno szczepienie to mus. Od tego nie ma odstępstw. Inną kwestią są pasożyty jelitowe – tutaj również nie ma odstępstw, zwierzę musi zostać w hodowli odrobaczone. Ale ja osobiście zalecam zbadanie kału u szczeniaka po tygodniu obecności w nowym domu i na tej podstawie ustalamy odpowiedni schemat odrobaczania. „Robaki” u małego gargamela to nic strasznego i ich obecność nie dyskredytuje w moich oczach hodowcy – czego nie można powiedzieć o szczeniakach z parwowirozą czy nosówką.
Pamiętam historię pewnego szczeniaka, która zakończyła się jego zgonem. To historia jakich wiele. Szczenię odebrane gdzieś na parkingu przed sklepem. W podróży smutne i apatyczne. Niby nic strasznego, bo zmiana otoczenia dla szczeniąt i kociąt może być stresująca i mogą wydawać się smutne i wycofane. Ale tego samego dnia pojawiły się u niego wymioty, a kolejnego dnia biegunka. Diagnoza mogła być tylko jedna – parwowiroza. Mimo intensywnego leczenia, bo przy tej chorobie nie ma mowy o „nieintensywnym” leczeniu zwierzę zmarło. Właściciele zapłacili niemałe pieniądze za psa, niemałe pieniądze za leczenie, które skończyło tak a nie inaczej. Pamiętam, że zażądali od ‘hodowcy” zwrotów kosztu leczenia i zakupu psa, ale nie wiem, jak sprawa się skończyła – zapewne nijak, bo nigdzie nie zostałam wezwana na świadka. I tutaj uwaga dla wszystkich. Nie ma fizycznej możliwości, żeby zwierzę (w tym przypadku) zaraziło się parwowirusem i rozwinęło pełnoobjawową postać choroby u nowych właścicieli.
Przyjmuje się, że czas inkubacji chorób zakaźnych u zwierząt wynosi od 3 do 14 dni – to wartości uśrednione, są choroby, w których czas ten może być dłuższy (jak w przypadku wścieklizny) lub krótszy (jak np. w przypadku koronawirusa psiego, tu objawy mogą pojawić się już po pierwszym dniu od kontaktu z wirusem).
Przykład pseudohodowli
Nie tak dawno widziałam fragment umowy kupna-sprzedaż, z dołączonym „wykonanym” testem płytkowym na parwowirusa, u psa z pseudohodowli. Fragment ten mówił o tym, że nabywający zwierzę w przypadku zaobserwowania u psa niepokojących objawów ma w pierwszej kolejności skontaktować się z nim, że to hodowca wskaże lekarza weterynarii, który będzie współpracował z hodowcą (po zakupie psa to osobą decydującą o losach psa jest właściciel), a w przypadku zaistnienia choroby, której nie da się wyleczyć lub, w wyniku której nastąpi zgon szczenięcia to hodowca zobowiązuje się do wymiany pieska na innego tej samej lub innej rasy. W przypadku zgonu szczenięcia należy wykonać sekcję zwłok w Zakładzie Higieny Weterynaryjnej, która potwierdzi lub wykluczy chorobę wyniesioną z hodowli i dopiero wtedy nabywca może ubiegać się o wydanie innego szczenięcia.
Czy to Wam nie brzmi jak pseudohodowca, który robi sobie tak zwany dupochron przed dochodzeniem swoich praw w związku z rękojmią? Otóż to jest dupochron, który pseudohodowca może sobie wsadzić w tyłek, swój własny. Jeśli ktoś Wam da coś takiego do podpisania to grzecznie zabieracie swoje pieniądze, nie podpisujecie tego badziewia i wychodzicie bez psa.
PODSUMOWANIE
Przedstawione w tekście stanowisko dotyczące pseudohodowli, jest moim, osobistym stanowiskiem, wynikającym z obserwacji moich najmłodszych pacjentów oraz ze śledzenia interwencji organizacji pro zwierzęcych w pseudohodowlach.
Ja jestem człowiekiem, który całym sercem popiera adopcje zwierząt ze schronisk i dlatego, nie mogę być autorytetem w mówieniu o tym, jak wybrać psa z hodowli, bo sama takiego nie mam (i nigdy mieć nie będę), ale chcę Was zmusić do myślenia. Jeśli patrząc na Waszego wymarzonego szczeniaczka macie wrażenie jakbyście patrzyli na psa wyciągniętego z brudnego, schroniskowego boksu to zastanówcie się dwa razy czy na pewno chcecie kupić tego psa.
Czym innym jest pomoc zwierzętom bezdomnym, zwierzętom ze schronisk, a czym innym jest zakup zwierzęcia z hodowli, za niemałe pieniądze. Czego innego powinniście oczekiwać w tych dwóch różnych sytuacjach.
Kluczowe jest myślenie. Przed zakupem pralki automatycznej przeczesujecie Internet w poszukiwaniu tej najlepszej i tego najlepszego sklepu. Zróbcie taki sam research przed zakupem zwierzęcia z hodowli. Jeśli coś Wam nie pasuje w ogłoszeniu, w kontakcie z hodowcą to spróbujcie zdobyć informację o danej hodowli z innego źródła – np. z grupy na Facebooku zrzeszającej miłośników danej rasy. Myślcie, nie kierujcie się tylko sercem. W końcu wybieracie przyjaciela, który ma Wam towarzyszyć przez kilka lat. Zróbcie to z głową.