To jest temat niesamowicie obszerny i niesamowicie ważny. Nie wiem czy zdołam poruszyć chociaż jedną setną tego, co powinno zostać powiedziane. Nie sądzę, ale to nie oznacza, że mam nie mówić nic. Poniżej dwie krótkie historie o zwierzęcych lekomanach.
Wydawać by się mogło, że każdy kto ma zwierzęta, ma też oczy dookoła głowy i potrafi przewidywać niektóre sytuacje. Wiecie, nikt kto ma zwierzę albo małe dziecko nie zostawi gara z wrzącą wodą na brzegu blatu. No niby jest to oczywiste, a jednak czasem zdarzają się takie spektakularne poparzenia. Podobnie jest zresztą ze spożyciem leków przez dzieci i zwierzęta. Optymistyczne jest to, że często takie wypadki nie wynikają z naszej – dorosłych – nieostrożności, braku przezorności czy po prostu głupoty, głównie jest to niesamowita inwencja najmłodszych. Rzecz w tym, żeby wiedzieć, co robić i być świadomym, że nasze konkretnie ukierunkowane działania mogą uratować komuś życie.
W ostatnim miesiącu miałam okazję udzielać pomocy co najmniej dwóm takim pomysłowym psom, u drugiego ciągle walczymy, ale po kolei. Pierwsze zwierzę spożyło około dziesięciu tabletek leku zawierających zolpidem, substancji, która stosowana jest u ludzi w doraźnym leczeniu bezsenności. Działanie jednej tabletki „na sen” polega na wprowadzeniu pacjenta, dorosłego człowieka, w nieprzerwany sen trwający 5-8 godzin. 1 tabletka. A psia dziewucha zeżarła 10 sztuk. To była dramatyczna walka, bo pies trafił do nas splątany, zasypiający, po mało skutecznych działaniach przeprowadzanych przez innego lekarza. Byliśmy w plecy o jakieś 60-90 minut. To była stresująca zmiana. Walczyliśmy o tego psa kilka ładnych godzin. Intubacja. Płukanie żołądka. Wentylacja. Było intensywnie. Było stresująco. Było ekstremalnie. Ale udało się, chociaż mocno wątpiliśmy w to, że się uda. Tj. ja wątpiłam. Czy inni wątpili tak samo jak ja? Być może.
Kto mnie zna ten wie, że w takich sytuacjach nie jestem miła i skora do nauczania. Podjęte działania mają być szybkie i skuteczne. Celem nadrzędnym jest utrzymanie pacjenta przy życiu, a nie bycie miłym. W takich ekstremalnych sytuacjach, a ta była wyjątkowo ekstremalna, bardzo często dosadnie wyrażam niezadowolenie z obecności niekompetentnych osób, które przeszkadzają teamowi. „Nie zadawajcie teraz pytań! Rozmawiać będziemy potem!”, „do kurwy nędzy co Ty robisz, przesuń się, zasłaniasz”, „zacznij myśleć nad tym, co robisz”. Wychodzi wtedy ze mnie najpodlejszy z podłych ludzi, nawet sobie nie wyobrażacie jak wtedy jest mi wstyd. Ale! Ale najważniejszy jest pacjent, a nie to czy jestem dla praktykantów miła w danym momencie. Tak sądzę, tak się pocieszam, bo w końcu kiedy pacjent trafia do szpitalnej klatki – czyli jest bezpieczny – zaczynam tłumaczyć, co i dlaczego zostało wykonane i dlaczego tak ważne jest, żeby myśleć i wiedzieć, gdzie co leży i tak dalej. Wtedy też przepraszam za bycie durnym bucem. Ale jeśli mam do wyboru być skutecznym lekarzem i bucem jednocześnie, a bycie miłym przeciętniakiem, który boi się działać… Wybór jest dla mnie oczywisty. Jeśli studenci, kiedyś wykorzystają choć ułamek tego, co chcę im przekazać to będę najszczęśliwsza na świecie, nawet jeśli będą o mnie mówić „ta czarna menda w okularach”.
Drugi psiak to zwierzę, które najadło się ibuprofenu, przyjmując 400mg/kg masy ciała. A to oznacza, że mocno ocieramy się o śmierć. Zgodnie z mądrymi źródłami przy spożyciu do 125mg/kg pojawiają się objawy z układu pokarmowego, do 200mg/kg należy spodziewać się ostrej niewydolności nerek, od 400 objawów z układu nerwowego. Dziewczynka zjadła mnóstwo tabletek podczas nieobecności właścicieli w domu – zjadła cały blister i dobierała się do drugiego. Niestety w związku z tym, że nie wiadomo kiedy spożyła, czy spożyła i ile tabletek spożyła nie mogliśmy przeprowadzić płukania żołądka – od potencjalnego spożycia minęło co najmniej 4 godziny. Właściciele przed przyjazdem wywołali u psa wymioty. W wymiocinach znajdowały się szczątki blistra. Czy i ile tabletek udało się z psa wyciągnąć tą drogą, nie wiemy. Musieliśmy założyć najgorszy scenariusz – wchłonęły się wszystkie. Plan był prosty: płynoterapia przez 7 dni, kontrolne badania krwi, badanie usg jamy brzusznej, leki osłonowe na przewód pokarmowy. Aktualnie wiemy, że nerki pracują prawidłowo, przewód pokarmowy trochę boli, ale pies się czuje rewelacyjnie. Mimo wszystko staram się nie przesadzać ze zbytnim optymizmem. Sytuacja jest zmienna i dynamiczna. W poniedziałek kontrola i jeśli wszystko będzie dobrze to koniec leczenia u lekarza prowadzącego (czyli mnie), następnie dietoterapia połączona z lekami osłonowymi przez kilka tygodni i mam nadzieję, że to będzie koniec historii z ibuprofenem w tle. Przy okazji wyłapaliśmy u młodej problem z jelitami i możliwy problem z zaburzeniami wchłaniania, ale dalszym drążeniem tego tematu będziemy zajmować się w późniejszym czasie. Dajmy dzieciakowi trochę odpocząć. Trochę czyli jakieś dwa, trzy tygodnie spokoju od lekarzy.
Jakie wnioski powinniśmy wszyscy wyciągąć z tych dwóch historii? Najważniejsze jest to, żeby wszystkie środki potencjalnie niebezpieczne i niejadalne trzymać z dala od dzieci i zwierząt. A jeśli jakimś trafem ktoś zje coś, czego nie powinien to należy skontaktować się jak najszybciej z lekarzem (ludzkim lub nieludzkim). Celowo nie piszę tutaj, żeby w każdym wypadku wywoływać wymioty, bo jeśli dzieciarnia spożyje środki drażniące błony śluzowe to wymuszając wymioty narobimy więcej szkód niż pożytku. W udzielaniu pierwszej pomocy najważniejsze jest to, żeby myśleć. Drugą najważniejszą zasadą w medycynie ratunkowej jest to, że bezpieczeństwo udzielającego pomocy jest ważniejsze niż poszkodowanego (martwy ratownik to żaden ratownik). Wróćmy jednak do wymiotów. Jeśli ktoś spożył detergenty, w tym środki odkażające na bazie chloru to wywołanie wymiotów jest ostatnią rzeczą, którą powinniśmy zrobić. Jeśli ktoś najadł się tabletek nasennych, leków przeciwbólowych, nasercowych, diuretyków, przeciwpadaczkowych, innych leków to wywołanie wymiotów jest jak najbardziej wskazane. Do domowego sposobu wywoływania wymiotów u psów i kotów, który polecam, to podanie strzykawką do pyska wody utlenionej w ilości 2ml na każdy kilogram masy ciała zwierzęcia. Zwrócenie treści żołądka powinno nastąpić do kilkunastu minut od podania wody utlenionej. Jeśli wymioty ustąpią wskazane jest podanie węgla aktywowanego, chociaż ilość, którą należy podać wielu przeraża – na każdy kilogram powinniśmy podać od 1 do nawet 5 gramów węgla aktywowanego. W praktyce oznacza to, że pies o wadze 10kg musi przyjąć co najmniej 40 tabletek 250mg. Bez względu na to czy wymioty wystąpią czy nie, czy uda się podać węgiel medyczny, konieczna jest wizyta u lekarza weterynarii ze zwierzęciem, które nażarło się niebezpiecznych smakołyków. Wiele z nich bowiem, może naprawdę narobić wiele szkód. Daleko przykładów szukać nie trzeba – ibuprofen i Bianka.